***
Sared otworzył swoje oczy. Był w jakimś budynku. Nie miał pojęcia co się stało. Pamiętał atak Krzewiaków, cios w ramię, właśnie, ramie. Spojrzał na swój bark. Nie miał on żadnej rany, nawet żadnego bandażu. Wstał on z łóżka i wyszedł z pokoju w którym się znajdował. Wyszedł na korytarz, po czym zszedł po schodach. Na parterze stała jakaś kobietę. Odwróciła się po usłyszeniu skrzypienia schodów.
- Oh, obudziłeś się? Jak się czujesz? - odparła kobieta.
- Eeem... - zaciął się Sared, lecz po chwili kontynuował - Dobrze, czuje się dobrze.
- To świetnie, może opowiesz mi co się stało, kochany? - uśmiechnęła się kobieta.
- Ja, em... Ja jestem Sared, a ty? - odpowiedział po chwili namysłu.
- Oh, przepraszam, że się nie przedstawiłam! Jestem Samara. Miło mi cię poznać, Saredzie
- Jeśli mogę wiedzieć, to gdzie właściwie jestem?
- W Irmerned. Coś czuję, że nie jesteś stąd. Czyżbym zgadła? - Samara uśmiechnęła się
- Zgadza się, jestem ze Śródziemia. A dokładnie ze Varen. - odpowiedział lekko niepewny tego, czy może to powiedzieć nieznajomej kobiecie
Samara wytrzeszczyła oczy, po czym dopytała - Z Elsvyr? Jak mogłeś się tu dostać z Elsvyr? Przecież to jest strasznie daleko stąd! - Samara nie mogła uwierzyć w to, co słyszy
Samara wytrzeszczyła oczy, po czym dopytała - Z Elsvyr? Jak mogłeś się tu dostać z Elsvyr? Przecież to jest strasznie daleko stąd! - Samara nie mogła uwierzyć w to, co słyszy
- Czekaj, a... gdzie ja tak właściwie jestem? Nie kojarzę takiej wioski jak Irmerned.
- Heh, nie wiem jak ci to powiedzieć, ale... Witamy w Samotni!
Witaj!
OdpowiedzUsuńZgodnie z obietnicą, zajrzałam na bloga, przeczytałam, co miałam przeczytać, a teraz troszkę to skomentuję. Wybacz, że musiałeś tyle czekać, aż się tu pojawię. :)
Musisz mi też darować, bo jestem dosyć czepliwą czytelniczką, więc trochę sobie pozrzędzę. :P
Na początku jednak chcę przyznać, że Cię podziwiam - na bloga zajrzałam głównie dlatego. Moją uwagę zwróciła nie tyle tematyka, co fakt, iż jesteś chłopakiem. Wierz mi lub nie, ale piszący chłopcy to niemalże wymarły gatunek. :)
Jeśli chodzi o treść bloga, na myśl nasuwa mi się jedno słowo: krótko. Tak właśnie jest. Trzy notki, trzy części, minimalny zasób słów. Osobiście wolałabym czytać dłuższe rozdziały, nawet jeśli większą część ich długości stanowiłyby opisy miejsc i pogody, co - tak na marginesie - bardzo by się tu przydało. :P
Co jeszcze... Uwielbiam, kiedy w opowiadaniach umieszczone są przeżycia wewnętrzne bohatera, jego myśli i uczucia. Tutaj jest z tym trochę słabo, bo bardziej skupiasz się na samej sytuacji, niż na jej wpływie na wykreowaną przez Ciebie postać. Proszę, popracuj nad tym.
Brakuje też kilku ogonków i znaków interpunkcyjnych, ale to zawsze można poprawić przy korekcie. I - błagam - zamień liczby na liczebniki! Dinozaury nie znały liczebników - wiesz, co się z nimi stało. :D
Styl pisania jest w porządku. Jeśli będziesz nad nim pracował, będzie się rozwijał, a wtedy sam zobaczysz, jak to z nim jest. Pomysł wydaje się oryginalny, o ile można ocenić go po trzech króciutkich notkach.
Mogę za to pochwalić Cię za nazwy, imiona, itd. Ich niecodzienność jest ujmująca i należy do największych obecnie dostrzegalnych atutów tej historii. :)
Także no. To chyba wszystko, co chciałam powiedzieć. Mam nadzieję, że choć troszkę Ci pomogłam tym komentarzem, a namiastka krytyki wzbudzi chęć do dalszej pracy. ;)
Pozdrawiam i życzę weny,
Naomi Stark
Zapraszam również na bloga z miniaturkami:
http://words-help-me-to-be-free.blogspot.com/ :)