***
Kadaar stał na dachu jednego z budynków. Przyglądał się wschodzącemu powoli słońcu. Jednak nie cieszyło go to. Wiedział, że nawet w dzień jest się czego bać. Mordercy, bandyci, potwory, Mroczne Elfy i Krokony. Nie mówiąc już o potworach grasujących za każdym rogiem. Ostrza zostawiły to miejsce, przestali się nim przejmować. Zbudowali wielki mur odgradzający Mroczną Dolinę od reszty świata. Uznali, że skoro problemu nie widać, to go nie ma. Mroczna Dolina gniła przez dziesiątki lat, i nikt nie mógł nic z tym zrobić. Kadaar jednak nie miał czasu, by nad tym rozmyślać. Poczuł on coś zimnego na swojej szyi. Był to sztylet, mały, srebrny sztylet.
- A kogoszz to ja widzęęę? - Kadaar usłyszał te słowa, lecz nie wiedział, z kim rozmawia.
Nieznajomy czekał chwilę na odpowiedź, jednak nie usłyszał jej, więc poderżnął szyję chłopca. Zaczęła lać się krew, a ciało Kadaara bezwładnie upadło na ziemię. Nieznajomy odwrócił się na pięcie i ujrzał przed sobą z powrotem tego chłopca, którego przed chwilą zabił. Kadaar kopnął nieznajomego w nogę łamiąc ją. Rozległ się głośny krzyk, lecz po chwili chłopiec zatkał mu usta. Nie chciał, by zwabił tu Ghule, których tak ciężko próbował się pozbyć. Dopiero teraz miał on czas, aby przyjrzeć się nieznajomemu. Był to Krokon. Jego skóra była pokryta łuskami i miała czerwoną, krwistą barwę. Zdziwił się, że nie zauważył tego przedtem. Krokon mimo złamanej nogi chwycił za swój sztylet i spróbował wbić go chłopcu w głowę. Kadaar jednak był szybszy. Zdążył złapać Krokona za rękę, którą wykręcił. Nieznajomy upuścił swój sztylet. Kadaar go podniósł i jednym szybkim ruchem wbił go w szyję Krokona. Gdy nieznajomy się wykrwawił, zabrał zakrwawiony sztylet i włożył go do torby, którą przypięta ma do skórzanego pasa. Kadaar odwrócił się na pięcie i zeskoczył z budynku, zostawiając zwłoki nieznajomego na pożarcie przez Ghule.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz